„My Siostry Boromeuszki jesteśmy autochtonkami, które mają za sobą twarde życie pod zaborem pruskim. Po wyzwoleniu wszystkie siostry przyznały się do narodowości polskiej i stały się obywatelkami PRL. W tych warunkach kwalifikowanie naszego mieszkania jako (nieruchomości poniemieckiej) odczuwamy szczególnie boleśnie po prostu nie możemy zrozumieć, że nasza własność zdobyta i utrzymywana w stanie dobrym pracą własnych rąk dziś ma być nie naszą, tylko dlatego, że po długich latach spędzonych pod zaborem wróciłyśmy do macierzy. Czy mienie nie opuszczone przez właściciela narodowości polskiej może być (poniemieckie)?”
Zgromadzeniu Sióstr Miłosierdzia św. Karola Boromeusza bardzo zależało, żeby we Wrocławiu prowadzić szpital, w którym siostry nie tylko mogłyby nieść pomoc chorym i opuszczonym, ale by same mogły zdobyć odpowiednie wykształcenie.
Posiadanie szpitala w stolicy Dolnego Śląska stwarzało warunki do lepszego wypełniania swego zadania poprzez kontakt ze środowiskami zajmującymi się palącymi problemami z zakresu medycyny. Szpital usytuowany był w dobrym miejscu – blisko jednej z wylotowych tras z Wrocławia i niedaleko stacji kolejowej Wrocław-Nadodrze.
Za patrona szpitala obrano św. Jerzego, z pewnością nie bez wpływu biskupa Georga (Jerzego) Kopp, który przyczynił się do szybkiego zorganizowania szpitala w tym właśnie miejscu.
Szpital zaplanowany na 80 łóżek został poświęcony 18.08.1900 roku. Otworzono 2 oddziały – chirurgiczny i wewnętrzny. W 1902 r. utworzono oddział dla kobiet, w 1903 – oddział laryngologiczny, w 1909 – okulistyczny („oczny”).
Zarządzenie Ministerstwa z 10.05.1907 r. polecało prowadzenie szkół pielęgniarskich. Na terenie Szpitala św. Jerzego we Wrocławiu utworzono szkołę pielęgniarską dla sióstr w 1908 r. Prowadził ją dr A. Most, dr F. Bannes, a uczennicom pomagała S. Augusta Langer. W 1909 r. 14 sióstr zdało egzamin przed komisją, w skład której weszli ww. lekarze oraz dr Telke z zarządu miasta. Prowadzenie tego rodzaju szkoły okazało się bardzo owocne – siostry miały szerszą wiedzę i lepszą praktykę w szkole, co korzystnie odbijało się w pracy pielęgniarskiej wśród chorych.
Z powodu nawału prac oraz zbytniego zaangażowania się w prace szpitalne, szkoła nie mogła być dłużej prowadzona we Wrocławiu. Zgromadzenie zmuszone było do podjęcia starań o otworzenie takiej szkoły w Trzebnicy, gdzie znajdował się nowicjat.
W latach 1921 – 1923 szpital wrocławski ponownie prowadził szkołę pielęgniarską. Szkolenie kończyło się egzaminem przed komisją w składzie: dr A. Most i dr Severin (ze Szpitala św. Jerzego) oraz dr Solbrick (z zarządu miasta).
Gdy szpital trzebnicki stał się całkowicie szpitalem wojskowym, podjęto próbę reaktywowania, czy przeniesienia szkoły do Szpitala św. Jerzego we Wrocławiu. Jednakże próba ta spotkała się z kategoryczną odmową władz partii (w tym czasie zarząd miasta nie miał prawa decydowania). Odmowa zezwolenia nosi datę 25.03.1944 r.
Dzieje powojenne Szpitala św. Jerzego prowadzonego przez Kongregację Sióstr Miłosierdzia św. Karola Boromeusza widzieć trzeba w kontekście walki z Kościołem na Ziemiach Zachodnich i Północnych po 1946 roku, relacji państwo-Kościół i państwo-zakony oraz relacji narodowościowych, bardzo skomplikowanych na tych terenach. Trudna i w wielu konkretnych przypadkach nawet po transformacji ustrojowej niezmieniona sytuacja własnościowa części obiektów tzw. martwej ręki do dzisiaj budzi kontrowersje i emocje społeczne. W wypadku Szpitala św. Jerzego jak w soczewce skupia się z jednej strony determinacja prawowitych właścicieli, by obronić swoich praw do własności obiektu i instytucji, z drugiej – determinacja władz komunistycznych nie tylko zmierzająca do faktycznego przejęcia obiektu i instytucji szpitalnej, ale i do wyrugowania prawowitych właścicieli poprzez system szykan i upokorzeń.
Stare fotografie
Szpital św. Jerzego przy ul. Pomorskiej 31/33 był największą instytucją szpitalną prowadzoną przez boromeuszki. Powstał jako czwarty szpital katolicki w mieście, jego początki datują się od 1890 roku, gdy Kongregacja nabyła obiekty w kompleksie przy ul. Pomorskiej i rozpoczęła ich dostosowywanie do funkcji szpitalnych (27 lutego 1899 r., wpis w księdze gruntowej pod datą 3.03.1899 r.). Budowa została zakończona w lipcu 1900 roku, 18 sierpnia 1900 r. poświęcenia nowo zbudowanego budynku, nazwanego Domem św. Jerzego (od strony obecnej ul. Rydygiera) dokonał biskup sufragan wrocławski dr Marx. Powstał tu szpital dysponujący pierwotnie 80 łóżkami, a w raz z jego otwarciem została uruchomiona szkoła pielęgniarska. Siostry pracowały na dwóch oddziałach: chirurgii i wewnętrznym, w kolejności powstawały zaś: w 1902 roku – ginekologia (zwana oddziałem kobiecym), w 1903 – laryngologia, w 1909 – oczny, w 1913 – neurologia, w 1922 – stomatologia. Szkoła pielęgniarska swoje powstanie datuje na 10 maja 1907 roku. Miała ona charakter mieszany, uczyły się w niej zarówno siostry, jak i osoby świeckie. Szkołę prowadzili dr August Most, dr Franz Bannes i siostra Augusta Langer, w 1910 roku egzamin z powodzeniem zdało 14 sióstr, szkoła działała jeszcze w latach 1921-23, gdy ukończyło ją 9 absolwentek. Od 1938 roku siostry podejmowały próby reaktywowania szkoły. Spotkały się one z kategoryczna odmową NSDAP.
Dynamiczny rozwój szpitala doprowadził w 1926 roku do liczby 250 łóżek, stan liczebny sióstr w nim zatrudnionych zaś rósł przez 55 sióstr w roku 1926 do aż 75 w roku 1943. W 1906 roku w południowo-zachodniej części dziedzińca został wzniesiony obiekt nazwany Domem św. Anny (mieszczący później dyrekcję szpitala). Z początkiem 1908 roku oddano do użytku Dom św. Jadwigi, łączący budynki od strony ul. Pomorskiej (gdzie znajdował się klasztor) z Domem św. Jerzego. Trzecie piętro Domu św. Jadwigi zostało przeznaczone na klauzurę (podobnie jak to się stało po odzyskaniu budynków; klasztor został reaktywowany 1 października 2005 roku), poniżej znalazły się nowe sale chorych. W 1913 roku w kompleksie zaszły dalsze zmiany. Na funkcje szpitalne przystosowano pomieszczenia w budynku przy ul. Pomorskiej i trzecią kondygnację Domu św. Jadwigi, a dla części klauzury zakupiono budynek przy dzisiejszej ul. Wąskiej. Jesienią 1915 roku boromeuszki stały się właścicielkami kamienic przy ul. Pomorskiej 35 i 37, dzięki czemu możliwe stało się zamknięcie całego kompleksu w jednej całości. Kamienice pochodzące z lat 80. XIX wieku zostały połączone z sąsiednimi, które wcześniej były własnością zgromadzenia. Obiekt pod numerem 37 wraz z łącznikiem poprowadzonym do Domu św. Jadwigi otrzymał nazwę Domu św. Karola. To tam w 1925 r. powołano pododdział położniczy prowadzony przez ordynatora ginekologii dra Paula Beckera. Już w pierwszym roku jego działania zanotowano tam 245 urodzin.
Gospodarstwem pomocniczym dla szpitala były obiekty w Widawie zakupione w 1917 roku. Obiekty te zostały utracone podczas Akcji „Z” w roku 1954. W spisie z 1 kwietnia 1954 roku nieruchomości we Wrocławiu – Widawie figurują wśród 17 domów zabranych i niezwróconych zgromadzeniu.
W czasie wojny szpital pracował bez przerw i gwałtownie się rozrastał, sięgając 400 łóżek. Działał tu także lazaret wojskowy. W maju 1945 roku budynek objęła polska administracja, został on wyremontowany, pierwszym polskim dyrektorem został dr Witold Górny (ordynator dermatologii), ordynatorami oddziałów zaś: chirurgii – Witold Adamek, wewnętrznego – Julian Winkler, położniczo-ginekologicznego – Stefan Hałasiński, a pediatrii Łucja Hałasińska. W roku 1946 szpital liczył 275 łóżek, podzielony był na osiem oddziałów: dwa wewnętrzne: męski i żeński, dwa chirurgiczne: męski i żeński, dermatologiczny, położniczy, okulistyczny i laryngologiczny. Posiadał pięć sal operacyjnych, aptekę, ambulatorium. Na mocy uchwały Rady Ministrów z 21 października 1949 roku szpital został przejęty przez państwo, zmieniona została nazwa na Szpital im. Ludwika Rydygiera. W tym momencie pracowało tu 29 boromeuszek. Data jest tu znamienna, oznacza bowiem przełom stalinowski, a odmienność wcześniejszego i późniejszego klimatu w relacjach państwo-Kościół podnoszą historycy: „Do 1948 r. przedstawiciele terenowych władz świeckich i duchownych utrzymywali kontakty nacechowane życzliwością i wolą współpracy”.
Jak pisze Peter Raina:
„były czasy, kiedy słysząc wczesnym rankiem dźwięk dzwonka u drzwi wejściowych przypuszczać można było, że to mleczarz. Podczas panowania systemu totalitarnego przypuszczenie takie było zwykle błędne. Jeżeli przed świtem ktoś dzwonił do drzwi, to nie był to mleczarz, lecz gestapowiec, agent KGB lub esbek. […] Akcja w obronie własnego bytu prowadzona przez siostry bardzo stanowczo, zdecydowanie i konsekwentnie jest dowodem ich wielkiej odwagi i dojrzałości”.
Trwająca od początku 1950 do 1973 roku konfrontacja władz państwowych z Kongregacją o własność budynków przy ul. Pomorskiej 31/33 i o instytucję szpitala koncentruje się na dających się wyróżnić trzech płaszczyznach ataków: władze państwowe po pierwsze starać się będą o udowodnienie, że Kongregacja nie jest właścicielem obiektu i nie ma do niego żadnych praw, po drugie będzie zmierzać do tego, by zniechęcić siostry do pracy w szpitalu i poprzez stałe szykany spowodować, by same chciały obiekt opuścić, po trzecie uzyskać kontrolę nad tą częścią obiektu, którą zajmują siostry.
Batalia o usunięcie boromeuszek ze szpitala rozpoczyna się w pięć miesięcy po ogłoszeniu uchwały Rady Ministrów o upaństwowieniu niektórych instytucji prowadzonych przez stowarzyszenia religijne. Dokładna analiza dokumentów, jakie z tego czasu pozostały, jednoznacznie świadczy o tym, że wymuszone przez władze fakty nigdy nie zostały zaakceptowane przez siostry, a ich prawa do własności obiektu dało się uchylić nie, jak twierdzą do dzisiaj niektórzy historycy, jednym aktem prawnym, lecz tylko metodami pozaprawnego nacisku.
Korespondencję prowadzoną z Kongregacją w tej sprawie otwiera seria dokumentów, w których trudno dopatrzyć się odwołań do prawnych procedur, na mocy których strona świecka stała się właścicielem obiektu i przez to może nim swobodnie dysponować. Władze uciekają się raczej do różnych forteli perswazyjnych. Starają się przede wszystkim zniechęcić siostry do pracy w szpitalu, informując o jego radykalnym przeformułowaniu:
„Z uwagi na przeorganizowanie Szpitala św. Jerzego na szpital położniczo-ginekologiczny spodziewać się należy, że siostrom zatrudnionym w tymże Szpitalu praca ginekologiczna i położnicza nie będzie odpowiadała. Natomiast w szpitalu SS Urszulanek „Karłowice”, który będzie wyłącznie Szpitalem Dziecięcym i który ma duże zapotrzebowanie w siostrach, SS Boromeuszki mogłyby znaleźć zatrudnienie w większym zespole.”
Odmowa i twarda postawa sióstr powoduje, że 14 września 1950 roku Prezydium Miejskiej Rady Narodowej Wrocławia występuje z prośbą o zamianę lokalu w Domu św. Karola (nazywanym w piśmie tzw. budynkiem Karola) na lokal nad kasynem w budynku św. Jana. Prezydium M.R.N. zobowiązywało się także do odmalowania separatek mieszczących się pod nrem 51. Zamiana ta miała jednak charakter czysto pozorny, jak wynika bowiem ze szczegółowego zapisu w umowie, zawartej 14 września 1950 roku (datowanej na ten sam dzień co propozycja zamiany):
- „Kongregacja SS Miłosierdzia św. Karola Boromeusza odstępuje z uwagi na potrzeby szpitala pomieszczenia klauzurowe, znajdujące się:
1. w domu św. Karola – wysoki parter i I piętro:
a. 2 cele (obok apteki)
b. 6 cel wraz z kuchenką i łazienką (I piętro)
2. w domu św. Alojzego:
a. niski parter – 1 biuro
b. wysoki parter – 10 cel wraz z kuchenką i łazienką
c. I piętro – trzy ubikacje wraz z kuchenką.
& II
Prezydium M.R. N. – Wydział Zdrowia oddaje w zamian za odstąpione pomieszczenia wymienione w & I niniejszej umowy pomieszczenia, znajdujące się na III piętrze domu św. Jana przy ul. Pomorskiej Nr. 31-33 składające się z 12 ubikacji, 2 kuchenek i łazienki za pomieszczenia odstąpionych cel klauzurowych”.
Już 16 maja tegoż roku toczyć się zaczęła równolegle sprawa wysiedlenia sióstr z ich klasztoru w kompleksie przy ul. Pomorskiej do mieszkań zastępczych (docelowo dokonana w 1973 roku, gdy siostry zostały wysiedlone do mieszkań w blokach przy ul. Tomaszowskiej). Dyrekcja Szpitala w powołaniu na zarządzenie Urzędu Wojewódzkiego Wydziału Zdrowia poleciła przeniesienie sióstr do bloków mieszkalnych należących do szpitala (budynek przy ul. Niedzielskiego 10 m. 28). Tego samego dnia M. Annuntiata Musiał, wikaria Zgromadzenia, interweniowała pismem o treści: „Mieszkania naszych sióstr pracujących w tamtejszym szpitalu znajdują się w części budynku przeznaczonym na klasztor. Następnie mieszkania sióstr podlegają surowej klauzurze, regulowanej paragrafami prawa kanonicznego i ustawami zakonnymi, zagwarantowanymi przez państwo umową między państwem a Kościołem z dnia 14 kwietnia b. r. Uważamy, że skoro Najwyższa Instancja, jaką jest państwo, gwarantuje nam swobodę przeto nikt obywateli nie może wydawać zarządzeń niezgodnych z zarządzeniami państwa”14 . Trudno w tej polemice dopatrzeć się rezygnacji ze swojej własności, a odwaga, jaką wykazują się kolejne reprezentantki Kongregacji w walce o prawo do mieszkania we własnym domu zastanawia. Strategia powoływania się na praworządność komunistycznego państwa lat stalinizmu jest bez wątpienia chwytem świadczącym o doskonałej umiejętności prowadzenia tego typu sporów i wykazuje ogromną trzeźwość spojrzenia sióstr na lata powojenne i styl postępowania ówczesnych władz. Próby wysiedlenia boromeuszek zostały uwieńczone sukcesem władz w 1973 roku . Jak widzimy administracja lokali mieszkalnych nie powołuje się na jakiekolwiek całościowe przekazanie przez stronę zakonną budynków, a używa zupełnie innych argumentów. Gdyby do takiego całościowego – jak niektórzy twierdzą – zrzeczenia się doszło, nie byłoby potrzeby uciekania się do erystycznych chwytów.
Kolejną próbą utrudnienia siostrom bytowania w kompleksie przy ul. Pomorskiej było przeniesienie z zajmowanych lokali na parterze na piętro. Kampania przeciw boromeuszkom z lat stalinizmu zbiegała się z eskalacją wystąpień przeciw władzy kościelnej na Śląsku: 26 stycznia 1951 roku reżim zastępuje administratorów apostolskich, ustanowionych z inicjatywy kard. Augusta Hlonda tuż po zakończeniu działań wojennych i objęciu terenów Ziem Zachodnich przez Polskę, przez wikariuszy kapitulnych wyznaczonych przez władze państwowe. Kolejna decyzja władz – z 3 listopada 1952 roku – przesądziła o usunięciu z duszpasterstwa biskupów katowickich: Stanisława Adamskiego i jego biskupów pomocniczych Herberta Bednorza i Juliusza Bieńka.
Lata 50. to czas ogromnych strat majątkowych Zgromadzenia, tylko w latach największego terroru (1954-56) zabrano 21 domów, wysiedlono do Domu Macierzystego w Trzebnicy 67 sióstr (traktując dom podobnie jak tworzone dla niektórych zgromadzeń domy zbiorcze). Na specyfikę sytuacji boromeuszek, którą już w tym tekście w sytuacji konwentu wrocławskiego wspomniałem, rzutował skład narodowościowy. Wśród 67 wysiedlonych w połowie lat 50. z różnych domów sióstr była jedna Polka i 12 Niemek, pozostałe siostry zaś były autochtonkami. Podobne proporcje widzimy u innych rdzennie śląskich zgromadzeń, które na tych ziemiach miały przeważającą rekrutację: śląskich sióstr Służebniczek Najświętszej Maryi Panny i sióstr Elżbietanek.
Rok 1956 przynosi przełom w traktowaniu spraw sióstr zakonnych na Ziemiach Zachodnich, ale w większości jednak tylko deklaratywny. W dokumentach Podkomisji do spraw Obozów Zakonnic z listopada 1956 roku czytamy, że wszędzie, gdzie siostry wysiedlone pracowały wcześniej w zakładach opieki zdrowotnej, mogą pracę na powrót otrzymać, a domy, z których zostały wysiedlone, zajmować, gdy są wolne lub układać się o najem lub dzierżawę. Jak wiadomo, obiekty zabrane boromeuszkom w Widawie (pomocnicze w stosunku do szpitala przy ul. Rydygiera) nie wróciły ani do sióstr, ani do świeckiego zarządu szpitala, a prawo własności obiektów przy ul. Pomorskiej i Rydygiera dopiero od tego czasu będzie otwarcie kwestionowane przez władze państwowe.
Na lata 60. przypada proces narzucania siostrom opłat z tytułu najmu za użytkowanie lokali mieszkalnych, przez co próbuje się po ponad dekadzie usankcjonować status nowej własności obiektu – własności państwowej. Nieustannie od początku sprawy Kongregacja stawia sprawę jasno, informując władze, że – będąc właścicielem obiektu – nie godzi się na uznanie czynszu najemnego. Argumentacja odbywa się tu dwojaką drogą: poprzez podnoszenie nieprzerwanej własności obiektu przez osobę prawną – Kościół – oraz przez wnoszenie, że siostry jako „świat pracy” tj. personel zatrudniony w szpitalu mają prawo do użytkowania lokali mieszkalnych w obiekcie. Linią obrony Kongregacji jest wskazywanie rodzaju opłat podatkowych jako wnoszonych z tytułu podatku lokalowego i miejskiego jako właściwych dla właścicieli obiektów przy ul. Pomorskiej.
Władze państwowe powoływały się na sekwencje przepisów: dekret z dnia 8 lutego 1946 roku o majątkach opuszczonych i poniemieckich oraz orzeczenie w wykładni Sądu Najwyższego z 19 grudnia 1959 roku uznające za właściciela majątków pokościelnych na Ziemiach Zachodnich Skarb Państwa za pośrednictwem Rad Narodowych. Pismo z takim uzasadnieniem stanowiska władz boromeuszki otrzymały z początkiem 1960 roku.
Siostry natychmiast powołały się na orzeczenie Sądu Wojewódzkiego we Wrocławiu, który orzekł 29 stycznia 1960 roku, że Kościół katolicki jest prawnym właścicielem nieruchomości, która była jego przed 1944 r.. Dzielnicowy Zarząd Budynków Mieszkalnych Wrocław – Śródmieście w piśmie z 25 lutego 1960 r. ripostował, że w związku z tym, iż „Zgromadzenie nie podporządkowuje się zarządzeniom władz państwowych i mimo kilkakrotnych wezwań, nie nadsyła koniecznych danych do ustalenia wysokości komornego” jego wymiar (liczony od 1 lipca 1959 roku) ustalono szacunkowo na 2516 zł 10 gr miesięcznie. Zagrożono wszczęciem postępowania administracyjnego w razie dalszego uchylania się od płacenia komornego. W swoim odwołaniu datowanym na 5 marca siostry podnosiły, że zarzuty są niesłuszne, gdyż: „dotychczas nikt nie zwracał się do Zgromadzenia w sprawie metrażu pomieszczeń naszego klasztoru. Rzeczywiście, we wcześniejszych pismach władze podnosiły argumenty o konieczności płacenia czynszu, ale nie wnosiły o przedłożenie metrażu pomieszczeń”. Poza tym siostry wskazywały na inną okoliczność znoszącą naliczone stawki: spośród 26 mieszkających wtedy przy Pomorskiej boromeuszek 21 pracowało w szpitalu, pozostałe zaś są emerytkami lub rencistkami, korzystały więc z ulg przy ustalaniu wartości czynszowej. Siostry podniosły swoje bezapelacyjne prawa posiadania budynku, a także przypominały, że jako właścicielki nie uchylają się od świadczenia podatku od nieruchomości i podatku miejskiego.
Pismem z 15 marca siostry zostały poinformowane, że wobec zalegania z płaceniem czynszu sprawa zostaje skierowana na drogę egzekucji komorniczej. Zarząd Budynków Mieszkalnych uznał w nim, że sprawa majątków pokościelnych jest bezsporna, gdyż w orzeczeniu SN z 19 grudnia 1959 roku znajduje się jednoznaczne wyjaśnienie statusu tego rodzaju obiektów; w sprawie czynszu niepodwyższonego nakazał przedstawienie odpowiednich dokumentów; wskazał, że egzekucja może zostać wstrzymana, jeśli siostry przedstawią dokumenty, stwierdzające wybudowanie lub gruntowny remont obiektu datowany później niż 1945 rok. Kolejne pisma i ich datowanie świadczą o tym, że władze administracyjne nie działały samodzielnie, lecz kierowały się odgórnymi dyrektywami. To jedna z możliwych interpretacji falowania naporu w walce z boromeuszkami o pomieszczania we Wrocławiu: raz się on intensyfikuje, pisma krążą jedno po drugim, innym razem następują co najmniej kilkumiesięczne przerwy.
W odpowiedzi na zarzuty z pisma z 15 marca siostry powołały się (w piśmie z 4 kwietnia 1960 roku) na ustanowioną Komisję Episkopatu i Rządu, której celem było uregulowanie statusu własnościowego majątków kościelnych na Ziemiach Zachodnich i poprosiły o zawieszenie egzekucji do czasu podjęcia przez ten organ ostatecznych ustaleń. Jednocześnie wspomniały – konsekwentnie – że stoją na stanowisku bezsprzecznej, hipotecznej własności nieruchomości oraz że siostry zatrudnione w szpitalu reprezentują „świat pracy” i powinny być traktowane na równi z innymi obywatelami PRL. Wszystkie zabiegi spełzły jednak na niczym – 28 grudnia 1960 roku Dzielnicowy Zarząd Budynków Mieszkalnych wystosował upomnienie w zakresie wezwania do zapłaty, wyliczając należność na 33.430 zł 30 gr ( w tym 1879 zł 20 gr kary za zwłokę). Wskazano termin miesiąca na wniesie odwołania, ale fakt ten nie ma mocy wstrzymania egzekucji należności. Wikaria Generalna Ewa Juskówna 6 stycznia 1961 roku pisała: „zawiadamiamy, że Zgromadzenie nasze jak to podawaliśmy w naszym piśmie z dnia 23 stycznia 1960 roku jest właścicielem nieruchomości we Wrocławiu przy ul. Pomorskiej nr 31/35”. Zgromadzenie zaproponowało jednak, że do czasu rozstrzygnięcia sporu może przystać na dzierżawę w myśl okólnika Ministerstwa Gospodarki Komunalnej z 4 czerwca 1960 roku z czynszem symbolicznym. Zarząd Budynków Mieszkalnych zażądał przedłożenia dokładnego metrażu wraz ze szczegółowym wykazem pomieszczeń, ich zagospodarowania i wskazaniem osób zamieszkujących poszczególne izby. Swoista gra, jaka toczyła się między Zgromadzeniem a władzami państwowymi, skazana dla strony kościelnej z góry na przegraną dawała jednak możliwość, z której boromeuszki korzystały przez całe dziesięciolecia: ustępowania tylko w tych momentach i tylko w tym zakresie, który był już nie do obrony i nie dawał żadnej szansy na kontynuowanie procedur. Władze cały czas dążyły do podporządkowania sobie tej niewielkiej powierzchniowo części obiektu, w której stłoczyły boromeuszki. Podstawowym wyzwaniem kilkuletniej batalii i targów było otrzymanie przystępu do wnętrza klauzury, inwentaryzacji pomieszczeń, dowiedzenia się i przekonania naocznie, jak jest wewnątrz niej. Siostry broniły swej wolności wszelkimi dostępnymi prawnie środkami.
W sformułowanej przez siostry odpowiedzi na wezwanie do przedłożenia metrażu czytamy, jak zawsze w otwarciu pism kierowanych przez Kongregację: „jak już pisaliśmy w piśmie z dnia 6 stycznia 1961 roku Kongregacja nasza jest właścicielem powyższej nieruchomości. Okoliczność powyższa została potwierdzona w uchwale Rady Ministrów z 21 września 1949 (M.P.681 poz. 885)”. Przywołując okólnik Ministra Gospodarki Komunalnej o dzierżawie i o czynszu symbolicznym siostry podniosły zbędność zarówno podania metrażu pomieszczeń, jak i wskazania rozmieszczenia poszczególnych mieszkanek klasztoru. Użytkownikiem pomieszczeń jest bowiem Kongregacja jako osoba prawna, a nie poszczególne rezydujące w klasztorze siostry.
Dzielnicowy Zarząd próbował znaleźć rozwiązanie sytuacji, szukając oparcia w Prezydium Miejskiej Rady Narodowej Wrocławia, kierując 15 lutego pismo z prośbą o wskazanie możliwości zawarcia umowy dzierżawnej części obiektu przy ul. Pomorskiej (siostry zajmowały ówcześnie oficynę, którą, jak pisano „szpital na swój koszt remontuje” oraz informując, że Kongregacja nie przedłożyła dokumentów tyczących metrażu, ani nie dopuszcza pracowników Dzielnicowego Zarządu do ich sporządzenia. W wyniku uzyskanych wytycznych od władz zwierzchnich Zarząd usiłował wymóc na Zgromadzeniu dopuszczenie pracowników do dokonania metrażu lub wykonania go według ich dyrektyw, dokładnego wskazania rozlokowania poszczególnych sióstr w pomieszczeniach oraz wymagalności złożenia przez każdą siostrę „oświadczenia najemcy”. Jednocześnie zastrzeżono, że w sprawie nie będzie prowadzona dalsza korespondencja do czasu spełnienia wymagań administratora.
Siostry na takie dictum przystać nie mogły: raz, że w świetle przepisów prawa stroną nie były poszczególne osoby tylko Kongregacja jako instytucja, dwa, że relacjonowanie dokładnego rozmieszczenia osób i rozkładu pomieszczeń łamało swobodę życia zakonnego.
W sierpniu 1961 roku siostry przedstawiły Radzie Ministrów w Warszawie wniosek o przekazanie na własność części nieruchomości położonej we Wrocławiu przy ul. Pomorskiej 31, a mianowicie część obejmującą klauzurę sióstr tj. budynek mieszkalny przy ul. Pomorskiej 31 z wejściem do budynku oraz kaplicę. W uzasadnieniu poza wskazaniem prawa własności Kongregacji do kompleksu budynków szpitalnych przed 9 maja 1945 roku siostry podniosły także uchwałę Rady Ministrów z 21 września 1949 roku (M.P. 681, poz. 885) w sprawie przejęcia niektórych szpitali przez związki samorządu terytorialnego, gdzie pod nrem 18 b figuruje Szpital św. Jerzego, a w paragrafie 3 stwierdza się, że szpital przejmuje nieruchomość tylko w bezpłatne użytkowanie i tylko w granicach użytkowanych przez szpital. Stąd w uzasadnieniu wnioskowano, że część będąca mieszkaniami klauzurowymi sióstr, która nie była użytkowana przez szpital, nadal pozostała własnością Kongregacji. Jednocześnie Wikaria Generalna s. de Paula Baksik zwróciła się do Prezydium Dzielnicowej Rady Narodowej we Wrocławiu o wstrzymanie wszelkich czynności związanych z pobieraniem czynszów do czasu powzięcia uchwały przez Radę Ministrów.
Pismem z 15 listopada 1961 roku Prezydium Dzielnicowej Rady Narodowej przedstawiło decyzję odmowną w sprawie zawieszenia pobierania czynszu, nakazując jego opłacanie na bieżąco. Po upływie dozwolonych 14 dni od daty decyzji, tj. 29 listopada siostry wniosły odwołanie, wskazały, że nieruchomość jest ich własnością od 63 lat, że ustawa z 14 lipca 1961 r. ma na celu nie tylko uregulowanie tego typu spraw spornych, ale i rozwiązanie na korzyść właściciela spraw czynszów i niesłusznie naliczanych zobowiązań.
Ostateczną decyzję odmowy zawieszenia naliczania czynszu siostry otrzymały z Prezydium Rady Narodowej m. Wrocławia 24 maja 1962 roku. Siostry pismem z 22 czerwca 1962 roku odwołały się jednak od tej decyzji (mimo że w piśmie zaznaczono ostateczność decyzji w trybie administracyjnym) do Ministerstwa Gospodarki Komunalnej. Pismo sygnowane przez wrocławską przełożoną s. Jadwigę Reimann podnosi jako motyw odwołania zasadniczą usterkę decyzji z 24 maja 1962 roku, mianowicie: niepodanie w decyzji, o jakie mieszkania lub nieruchomości, co do których nie uwzględnia się zawieszenia pobierania czynszu, chodzi. Siostry podniosły fakt złożenia przed niemal rokiem wniosku, który w świetle ustawy z 14 lipca 1961 roku ma wszelkie dane ku temu, że będzie przychylnie rozpatrzony, funkcja klasztorna obiektu jest nieprzerwanie zachowana, a deklaracje przedstawicieli Rządu jednoznacznie wskazują na chęć pozytywnego załatwiania tego typu spraw. 7 lipca 1962 r. Ministerstwo Gospodarki Komunalnej zwróciło się do Prezydium Rady Narodowej o wydanie dokumentacji sprawy, a 29 sierpnia 1962 roku zawiadomiono, że Ministerstwo Gospodarki Komunalnej nie znajduje podstaw do uchylenia decyzji Prezydium Rady Narodowej . W odpowiedzi na wezwanie do zapłaty czynszu od pomieszczeń przy ul. Pomorskiej 31/33 z 17 września 1962 r. siostry na swą obronę musiały podnieść już inne kwestie. Wskazały więc, że „wezwanie to nie zawiera dołączonego wykazu zaległości, o którym wspomina i dlatego nie możemy oświadczyć się co do wysokości i słuszności tej kwoty”. Siostry przywołały jednocześnie pisma z 7 lutego 1961 r. i pismo Dzielnicowego Zarządu Budynków Mieszkalnych z 15 lutego 1961 r., w których uzgodniono możliwość ustalenia czynszu symbolicznego (niezależnego od wielkości pomieszczeń). Żądanie zapłaty czynszu w wysokości 103160 zł 10 gr siostry otrzymały 15 listopada 1962 r. W odpowiedzi z 3 grudnia 1962 roku przesłanej do wiadomości JE ks. Abpowi Bolesławowi Kominkowi przebywającemu w Rzymie przy Via Pietro Carollini 38, Kurii Arcybiskupiej we Wrocławiu i Sekretariatowi Prymasa Polski siostry opisywały zarówno uchybienia natury formalnej, jakie znalazły się w upomnieniu, jak i fakt, że rzecz idzie o klasztor budowany i nieprzerwanie utrzymywany przez Kongregację, a także to, że złożyły wniosek do Rady Ministrów o przekazanie nieruchomości na własność. Po raz pierwszy posłużyły się także takim argumentem: „nie uwzględniono, że żądanie czynszu od klasztoru, który od niepamiętnych czasów należy do Zgromadzenia sióstr boromeuszek jest sprzeczne z zasadą pokojowego współistnienia Państwa z Kościołem głoszoną przez rząd PRL i wpłynąć może szkodliwie na stanowisko Stolicy Apostolskiej do Polski”.
Kolejne wezwanie do zapłaty nadeszło 29 marca 1963 r., siostry pismem z 12 kwietnia podtrzymały swoje stanowisko z 3 grudnia roku poprzedniego. Woltą w wykonaniu władz było przerzucenie odpowiedzialności za windykację rzekomych należności na dyrekcję Szpitala im. Rydygiera. Stało się to 10 maja 1963 r., a było reakcją na jednoznaczne podtrzymanie pismem z 12 kwietnia stanowiska z grudnia 1962 roku. Zarząd Budynków Mieszkalnych Śródmieście poinformował, że po dokładnym zbadaniu sprawy stwierdzono, że 3 października 1949 roku budynek przy ul. Pomorskiej 31/33 został przekazany przez Zgromadzenie na rzecz Szpitala im. Rydygiera, przeto wszelkie naliczenia i rozliczenia z tytułu czynszu za zajmowane pomieszczenia powinien regulować dyrektor szpitala.
Kolejną drogą szykan, na jakie już w latach 60. zostały narażone siostry z klasztoru przy ul. Pomorskiej było przedstawione im 22 grudnia (raczej lutego) 1964 roku żądanie przedstawienia księgi inwentarzowej. Najpierw siostry usprawiedliwiały się brakiem wzorów i objaśnień do ich prowadzenia, a następnie wezwane do zaprowadzenia takowej księgi (pismem z 25 kwietnia 1966 r.), odmówiły, stwierdzając, że brak podstaw prawnych, by taki obowiązek na nie nałożyć. Rozporządzenie Ministra Finansów z 20 lutego 1962 r. nakładało obowiązek prowadzenia ksiąg rachunkowych i inwentarzowych na organizacje kościelne o statusie osób prawnych (np. zakony, zgromadzenia i kongregacje duchowne), ale jako całość, nie zaś każdy dom zakonny z osobna. Po raz kolejny siostry podnosiły, że zamieszkujące w domu przy ul. Pomorskiej siostry są osobami fizycznymi, a odpowiedzialność i zdolność prawna dotycząca organizacji nie spoczywa na nich, lecz na Domu Macierzystym w Trzebnicy.
Początek lutego 1965 roku przyniósł także próbę uszczuplenia powierzchni, czyli stopniowej likwidacji domu, poprzez zabieranie kolejnych pomieszczeń klasztoru na cele szpitalne. Dyrektor Szpitala Miejskiego im. L. Rydygiera lek. med. Tadeusz Balicki pisał o planowanych zajęciach kolejnych pomieszczeń już w styczniu 1965 roku; siostra wikaria de Paula Baksik podnosiła, że klasztor jest owocem pracy sióstr, a „wszelkie próby stopniowego pozbawiania sióstr owoców ich pracy stanowią krzywdę wyrządzoną siostrom w zamian za ich wybitnie społeczną pracę”. Siostry znów starały się użyć argumentu o praworządności PRL i konsekwencji deklaracji jej władz: pisały, że wierzą w zapewnienia władz złożone przed 15 laty, gdy deklarowano respektowanie klauzury, wierzą, że deklaracje władz PRL o uznawaniu i respektowaniu klasztorów jako jednostek prawnych pozostają w mocy. W zakończeniu pisma czytamy zaś: „ostatnio pozostajemy już w takim położeniu, że pozbawienie nas części pomieszczeń jest równoznaczne z dyskryminacją i likwidacją Zgromadzenia, a to jest przecież sprzeczne z podstawowymi założeniami naszego praworządnego państwa”. Dyrekcja szpitala obstawała jednak przy ograniczeniu pomieszczeń zajmowanych przez klasztor. Siostry protestowały pismem z 6 marca 1965 roku, mimo to godząc się na odstąpienie niektórych pokoi na drugim piętrze budynku. Siostry przypominały, że dla klasztoru nie istnieje żaden normatyw powierzchni (dyrekcja szpitala chciała go ustalić na poziomie 10 metrów kwadratowych na osobę, czyli 270 m kw. dla całego klasztoru). Zgromadzenie bowiem zgodnie z konstytucjami wewnętrznymi z porozumieniem między Rządem a Episkopatem ma prawo do posiadania na terenie klasztoru pomieszczeń wspólnych tj. refektarza, oratorium, rozmównicy, kapitularza. Gdy 7 maja 1966 roku siostry otrzymały decyzję Prezydium Dzielnicowej Rady Narodowej o zabraniu pomieszczeń w części obiektu od strony ul. Rydygiera 22/28 protestowały, wskazując na brak jakiegokolwiek przepisu, który by regulował kwestie metrażu przysługującego mieszkańcom klasztoru.
Częstą metodą w walce o swoje prawa, z jakich korzystały boromeuszki, było dopuszczanie pewnych ustępstw w składanych pismach tak, by po pewnym czasie i po przeminięciu dziesiątek kolejnych pism móc ten fakt przypomnieć i argumentować nim na swoją obronę. Tak było i tym razem, gdyż siostry przypomniały, że 6 marca 1965 roku oferowały odstąpienie pomieszczeń na drugim piętrze, co zostało pomięte milczeniem strony szpitalnej. W lutym 1968 roku siostry odstąpiły I, II i część III piętra na cele szpitalne (mimo że były to pomieszczenia przyznane Zgromadzeniu jeszcze w 1949 roku). W 1968 roku dyrekcja szpitala naliczyła czynsz za powierzchnię użytkową 444 metrów kw zajmowanych w kompleksie przy ul. Pomorskiej. Kongregacja stanowczo odmówiła przyjęcia rachunku za czynsz, podnosząc, że jest właścicielem nieruchomości, jednocześnie zaś siostry zwróciły się o zaliczenie niesłusznie pobieranego czynszu za powierzchnie we własnej klauzurze (od stycznia 1966 roku) na poczet opłat za centralne ogrzewanie, ciepłą wodę, światło i gaz, oraz o spisanie umowy za powierzchnię użytkową, którą szpital zajmuje od sióstr pomimo i poza protokołem zdawczo-odbiorczym Szpitala św. Jerzego we Wrocławiu z dnia 3 października 1949 r.
Ustawicznie nękane i ograniczane siostry mieszkały i pracowały w Szpitalu im. Rydygiera do 30 kwietnia 1973 roku. Wtedy to definitywnie – zdawało się ówczesnym włodarzom państwa i miasta – opuściły budynki pod adresem Pomorskiej 31-33. Koniec roku 1973 przyniósł w jakiejś mierze pozytywne dla sióstr rozwiązanie: Uchwałą Rady Ministrów nr 284 z dnia 31 grudnia 1973 roku, Monitor Polski nr 57 poz. 325 Kongregacji została przydzielona na własność nieruchomość we Wrocławiu przy ul. Tomaszowskiej 17 a. Były to jednak cztery mieszkania w bloku, o powierzchni 200 m kw (siostry w momencie opuszczania obiektu przy ul. Pomorskiej pozostawiały co najmniej 600 m kw użytkowanej do tego czasu powierzchni). Obiekt przy ul. Tomaszowskiej w żadnym wypadku nie spełniał wymagań czy wyobrażeń o możliwości prowadzenia normalnego życia zakonnego. 15 września 1975 r. udało się siostrom w zamian za sprzedaż dwóch z czterech mieszkań nabyć dom w zabudowie szeregowej przy ul. W. Pola 18 o powierzchni 96 m kw. Obiekt pozostawiał możliwość dobudowy, z której siostry usiłowały skorzystać, tocząc batalię z Wojewodą Wrocławskim. Gdy okazało się, że nie ma możliwości urządzenia kaplicy domowej dla mieszkających w nowym obiekcie sióstr 31 stycznia 1981 roku zakupiony został większy obiekt przy ul. Kasprowicza 103. Głównym jego zadaniem było prowadzenie pracy edukacyjno-wychowawczej wśród dzieci i młodzieży, baza mieszkaniowa dla sióstr i kandydatek studiujących, biorących udział w szkoleniach i sióstr podróżujących.
Swoiste status quo trwało do końca lat 90. XX wieku, gdy Szpital im. Rydygiera zaczął popadać w coraz większe kłopoty finansowe i organizacyjne. Wtedy to niektórzy dawni lub jeszcze pracujący tam pracownicy przypomnieli sobie, że obiekt ten był własnością boromeuszek, a ich systematyczne rugowanie z ich własności odbywające się latami było moralnie i prawnie nieczyste. Nawiązanie ponownych kontaktów z Kongregacją i zachęta do objęcia na powrót zrujnowanego dziedzictwa doprowadziły – mimo batalii pracowników szpitala i mediów, którym zależało, by szpital utrzymać w funkcjonowaniu – do podjęcia decyzji przez władze Województwa Dolnośląskiego o reorganizacji i wcieleniu szpitala im. Rydygiera do Szpitala im. Gromkowskiego przy ul. Koszarowej. Stopniowe przenoszenie oddziałów trwało do 2004 roku, a już w 2002 roku obiekt został przez Komisję Majątkową w Warszawie zwrócony prawowitym właścicielkom – Kongregacji Sióstr Miłosierdzia św. Karola Boromeusza w Trzebnicy.